Najnowsze wpisy, strona 3


sie 02 2015 Ciekawość świata psim okiem
Komentarze (11)

Moja Lusia jest szczeniakiem. A jak to szczeniak jest bardzo ciekawska i pełna energii. Wiele rzeczy ją ciekawi, interesuje jak i niepokoi - szczególnie wieczorem i w nocy jest bardzo czujna. Poznała już wiele zwierząt, za jednymi przepada, inne nieznosi. Otóż sąsiadkami Lusi są dwie suczki rasy Shi tzu. Są one starsze od Lusi i czasami witają się przy płocie, ocierając się, tuląc, wąchając i merdając ogonkiem. One są pozytywne w oczach mojego pupila. Moja dziewczynka poznała pewnego wieczoru dziwne nowe zwierze. Zna już ślimaki bez skorpuki, zainteresowana podchodzi, obwącha i zostawia je w spokoju. Ale pewnego razu te nowe dziwne zwierze w oczach Lusi ujawniło się jej na ulicy, podczas spacerku. Gdy tak sobie przechodziła, nastawiła uszy i przyśpieszyła widząc to coś nowego. Z wielkiem zainteresowaniem podeszła wącha, trąca, przygląda się a ta nowość troszkę urosła. Jakież to było zdziwienie Lusi, gdyż to zobaczyła. Zaczęła przyglądać się, dotykać nosem sprawdzała na ile może sobie pozwolić i co to takiego jest. Po chwili szczeniak zauważył, że dziwne zwierze potrafi skakać! i tak mój zwierzak poznał żabę, bo o niej mowa. Ropuszka właśnie wychodziła też na spacer. Dzisiaj Lusia już podchodzi, obwącha i idzie dalej, bo nowe stało się już znane :). Nie daleko nas mieszka także suczka rasy Shi tzu zwana Tosią. Tośka jest pupilem mojej kuzynki i pieskiem, który lubi spacerować i troszkę uciekać poza dom i ogród. Nigdy się nie gubi, a wraca bagatsza o nowe doświadczenia i przyjemności, swoją drogą ciekawe ile Tosia poznała już w swoim życiu te "nowe" :). Moja Lusia lubi Tosię i jest jej młodszą koleżanką. Tośka, to taki podróżnik bez mapy ;), muszę uważać na mojego maluszka w towarzystwie Tosi, bo ta lubi często tzw. " wypady za miasto" a mianowicie za swój własny teren. Chętnie by pokazała Lusi życie poza terenem ;), ale ja nie pozwlam mojemu maluszkowi podróżować samej tak daleko. Ma zresztą duży teren do spacerowania i wychodzi na spacery ze mną i moją mamą. Mój wilczek poznał też latające zwierzęta, mam na myśli ptaki. Tych nie toleruje, pokazuje swoją wyższość, szczeka byh byh, goni, wybija się w powietrze i szuka aprobaty u człowieka, za tak wielki czyn odwagi :). Jest także ogromnie zainteresowana muchami. Małe czarne, fruwające i natrętne. Nie jedną już postraszyła zębami, a gdy jest zbyt leniwa po obiadku, to z ciekawością przypatruje się, co taka mucha szuka blisko niej. Gdy ją bardziej zainteresuje, to po prostu mucha ma pecha, gdy nie zdąży uciec ;). Koty, to odwieczni wrogowie psów. Moja Lusia także nie lubi jak jakiś kot zakotwiczy na jej terenie. Zacznie alarmować na cały głos, że przyszedł intruz, którego nie toleruje i daje mu jak najgłośniej znak, że go tutaj nie chce. Niestety te koty, są większe od niej i pozostają niewzruszone jej wyczynami i wręcz akrobatycznymi pozami i wyskokami, by zaimponować no wiecie przywódcy stadu, a tutaj oczywiście chodzi o człowieka :). Mamy w domu też szynszyle. Z rodziny królikowatych, te puszyste i mięciutkie zweirzątka są bardzo fajne w hodowli i przyjazne, gdy mają kontakt z człowiekiem od urodzenia. Szynszyle były tutaj wcześniej niż nasza Lusia i jak to gryzonie, lubią powalczyć o swój teren. A więc i Lusia traktuje to jako zabawę i zaczepia, szczeka, wykonuje obroty i obwąchje nasze futrzaki, a one jak mogą starają się ją przestraszyć i pokazać, że się nie boją i będą atakować. Czasami jak z boku się przypatruje, to jedno drugie zaczepia i potrafią kłócić się jak małe dzieci ;). Oczywiście żadne ze zwierząt nigdy nie ucierpi, bo nie mogą się chwycić przez klatki. Jakie wielkie zdziwienie było Lusi , gdy odkryła, że Balbinka jedna z naszych szynszyl, potrafi biegać na bieżni. Zaraz zeskoczyła z sofy i zaczęła się cała zabawa. Balbinka, nie lubi jak ktoś ją podgląda i zaraz jak to dziewczynka, czasami pokazuje fochy i razem z Lusią potrafią nagrać niezłą komedię ze swoich wspólnych wyczynów cyrkowych :). Lusieńka jest ciekawsim psiakiem i pewnie jeszcze wiele rzeczy pozna, wiele zwierząt zobaczy i obwącha. Bo świat psim okiem jest naprawdę bardzo interesujący z pozycji ok.25 cm wzrostu. I nic nie stoi jej na drodze.

lip 29 2015 Spacerniak
Komentarze (2)

Każdy piesek kocha spacery ze swoim panem. No i jakby nie było moja Luśka także, choć samego zakładania puszorka nie lubi- wolność do końca :). Gdy tak dzisiaj szłam z nią na spacerek jak to ona poznawała świat nosem tzn. wąchała wszystko co napotkała po drodze. Z uwagi, iż to jest jeszcze szczeniak, a wet kazał nam ją pilnować, bo jak to szczeniaki lubia czasami podgryźć coś nieprzyzwoitego, tak więc piluję i strzegę na warcie by coś takiego nie połykała. No i zdarzyło się, że coś znalazła. Hmm myślę sobie, co to jest ? ona już wie lepiej, z uwagi iż bardziej śmierdzące tym coraz lepsze, czuje na 10 m wszystkie zapachy. Ciągnie mnie w tamtą stronę, ja " nie" , " nie wolno", a ona patrzy tymi pięknymi oczami jakbym widziała kota ze shreka, nie wiem czy oglądała, ale potrafi kocura naśladować ;). Nie dałam się zwieźć i stanowoczo cofam ją do tyłu. Co robi Lusia?, to co lubi najlepiej, gdy coś nie idzie po jej myśli, a mianowicie FOCH. Tak oczywiście, szczeniaki się obrażają. Usiadła z miną znowu przywołanego wcześniej kota ze shreka i udaje pokrzywdzoną. Nie chce iść dalej, a więc znowu księżniczkę trzeba nosić. Mama mówi, że ma coś wspólnego ze mną, ach te mamy, one wszystko wiedzą najlepiej ;). W drodze już do domu napotkała wroga. O kim mowa? kot, nie zwracający na nią uwagi, trochę podirytowany kocur miał za nic jej wyprówanie sobie żył i udowadnianie mu, że wcale a tak naprawdę trochę się go boi :). Tańczyła wokół niego z jakieś 20 minut, Kot do konca pozostał niewzuruszony. Chyba nie bał się psa mniejszego od siebie, może myślał, że atakuje a raczej zaczepia do zabawy inny kot. W każdym razie Lusia zmęczona dniem i zabawą w czasie dnia, już teraz ucieła sobie drzemkę. A więc wraz z Lusią życzę wam psich snów i do zobaczenia jutro :)

lip 29 2015 Porządki z Lusią
Komentarze (2)

Gdy Nadchodzi czas sprzątania,  to jest wielkie wyzwania przy Lusi. Ok, biorę miotłę a ona już hau, hau, wrrr i tańczy jak igła z nitką tzn. jak szalona. Próbuje piszczącym jeżykiem ( zabawka od maluszka), nieee- miotła lepsza, próbuje gumowym wężem, a ta znowu do tej miotły ehh. Dobra pozamiatałam ( tak jak się dało).  Nadszedł czas na odkurzanie dywanu. O mamo, znowu to samo byh byh, hau hau wrrr. Odkładam mojego małego wilczka na łóżko bunt pisk pisk pisk. Oki, położyłam małą pszczółkę  na podłogę. I daje jej wykład typu " nuu nuu Ty moja Ty, a ta nadal swoje. Foch, bo księżniczki uwagi się nie zwraca, to przecież ród królewski, jakby nie było :D . Fakt jest taki, jak macie maluszki to wyzwaniem jest sprzątanie z pupilem u boku, bo może Twój malec widz to jako okazję do zabawy z Tobą, bo przecież tak Cię kocha i robi to z czystej psiej i wiernej miłości. Posprzątać przecież można kiedy indziej, nie musisz codziennie, a bałagan możesz zgonić na psiego towarzysza, jak mama się pyta ;). 

lip 27 2015 Nocny Marek
Komentarze (3)

 Moja Lusia to jednak jest pieszczuszek. Przed snem czeka aż się zrobi kanapę ( to mały cwaniaczek :) ). Przytulanie, głaskanie, mizianie i wspólne gry przed snem to co wieczorne zabawy. Gdy zaśnie, to śpi jak królewna śnieżka i nawet siedmiu krasnoludków jej nie obudzi. Ale gdy ja już śpię, to myszka a tak naprawdę Lusia harcuje. Waw, waw, byh, byh, hau, hau, mruk, mruk mój mały wilczek zaczyna czuwać i słyszeć wszystko dookoła. Zły wiatr, szelest liści i dziwne odgłosy wstrzynają alarm. tak stała się sławna. Głaskanie, przytulanie, mówienie nie przynosi skutków, bo przecież byh to byh ;).  A ja pół przytomna myślę sobie jak to jest być, Panią psiej mary. Już dziś po raz kolejny czeka mnie następne wyzwanie. Korzystając z okazji, że akurat śpi czas iść samemu spać, by rano wstać. Życzę wam, dobrej nocy Dobranoc kochani. 

ala8941   
lip 27 2015 Poznajcie Lusię
Komentarze (1)

Obudziałam się tego dnia o 8.00 rano to, był dzień 9 Maja br.. Wiedziałam wtedy, że dzisiaj w końcu przyjedzie do mnie mój piesek a raczej suczka, którego tak oczekiwałam. Biorąc pod uwagę, że czekałam na nią już wiele lat,( bo mama nie pozwalała mi wcześnej hodować pieska, bo coś tam o obowiązku, o czystości itp..że niby nie byłam taka dorosła ;) ). Moją Lusię po raz pierwzy odwiedziłam w domu hodowcy trzy tygodnie przed przejściem do naszego domu. Była wtedy takim rozkosznym maluchem, spała mi na rękach, zaczynała pewniej chodzić i nawet zrobiła przy mnie pierwsze siusiu :D na podłodze w kuchi domu hodowcy :). Wracając do dnia kiedy to już miała przyjechać. zaczynam powoli w to wątpić, bo wiecie czaaas tak okropnie się dłuuuuuużył. Wyczekując już na ulicy nawet ( ach, to moje poświęcenie), nadejszła ta wiekopomna chwila. Moja księżniczka jak przystało na rasę królewską podejchała swoją limuzyną ( tak naprawdę zwykłym autem) pod mój dom. Ileż to było radości, nawet goście przyszli podziwiać i oglądać. A ja czułam się jakbym miała tutaj dziecko, tzn. psie dziecko, bo przecież tak było :).  Tak zaczęła się nasza historia...

ala8941    york